Rozmowa miesiąca: Damian Kość opowiada o… iluzji

Mamy lato i wakacje, więc temat comiesięcznej rozmowy będzie lekki i przyjemny, aczkolwiek równie ciekawy. Gościem „Rozmowy miesiąca” jest Damian Kość, młody i utalentowany  iluzjonista ze Smolca o międzynarodowych aspiracjach.

Tomasz Soróbka: Występy iluzjonistów stały się ostatnio bardzo popularne, w kinach po sukcesie pierwszej części filmu Iluzja, możemy oglądać kolejną, w telewizji śniadaniowej głośnym echem odbił się pokaz iluzjonisty pana Ząbka. Jak i kiedy zaczęła się Twoja przygoda z iluzją? Co to właściwie jest iluzja? No i od kiedy mieszkasz w Smolcu?

Damian Kość:W Smolcu mieszkam od 3 lat, wcześniej całe życie spędziłem we Wrocławiu mieszkając z dziadkami, którzy byli dla mnie rodziną zastępczą, ponieważ moja mama zmarła 5 dni po porodzie. Mimo, że mieszkam tu tak krótko czuję, że to właśnie tutaj jest moje miejsce na ziemi, tutaj znalazłem swój azyl, tutaj założyłem rodzinę. Mieszkam wraz z teściami, żoną i roczną córką – to właśnie oni są dla mnie największym wsparciem i motywacją do działania każdego dnia. Nie mogę nie wspomnieć również o moich kolegach po fachu, którym również wiele zawdzięczam i dziękuję za wsparcie i motywację. Iluzja to inaczej sztuka tworzenia złudzeń. Ja uważam, że każdy sam powinien wybrać sobie definicję iluzji. Dla kogoś może być to urzeczywistnienie marzeń np. ktoś, kto zawsze marzył o lataniu może to ujrzeć w moim programie. Moja przygoda z iluzją zaczęła się, gdy miałem 9 lat. Na jednym ze zlotów rodzinnych mąż mojej kuzynki pokazywał efekty mikroiluzji z monetami, kartami i sznurkami. Oczy miałem jak “pięć złotych”, poprosiłem go, żeby mnie uczył. Potem każdą wolną chwilę poświęcałem na treningi i szukanie wszystkiego, co tylko z iluzją jest związane. W czasach, w których zaczynałem swoją przygodę nie było youtube, facebook’a i tym podobnych rzeczy, więc dostęp do wiedzy był bardzo ograniczony. Pierwsze efekty zdobywałem drogą wymiany przez komunikator gadu-gadu z innym pasjonatem – na dzień dzisiejszy moim przyjacielem i świetnym iluzjonistą. Początki były bardzo trudne, jednak udało mi się wytrwać w tym, co robię.

TS: Jest jakiś iluzjonista, który jest dla Ciebie wzorem i inspiracją?

Na pewno wielkim szacunkiem darzę Voronina, Alexisa Titerenko, Tela Smita oraz Kenji’ego Minemure – miałem przyjemność poznać ich osobiście i to głównie z ich doświadczenia i umiejętności starałem się czerpać garściami. W dużej mierze to, jaki mam pogląd na iluzję oraz to, co potrafię zawdzięczam Voroninowi i Alexisowi. Obecnie staram się nie inspirować innymi iluzjonistami, tylko znaleźć swój własny styl i poprzez iluzję wyrażać siebie.

TS: Czy trzeba mieć jakieś specjalne predyspozycje, by być iluzjonistą, czy też może są jakieś specjalne szkoły, gdzie każdy może się nauczyć sztuczek?

Na pewno trzeba być osobą cierpliwą, pokorną i wytrwałą. Iluzja to nie tylko trening dłoni, ale także umysłu. Oficjalnej szkoły iluzji nie ma, istnieje za to szkółka iluzji we wrocławskim MDK Śródmieście, w której sam zaczynałem. Dużo uczymy się też między sobą, wymieniamy się doświadczeniami, efektami itp. Iluzjoniści to ludzie, u których zawsze znalazłem pomocną dłoń i dobre słowo – od początku mojej przygody z iluzją.

TS: Jakie są dziedziny iluzji? W jakiej dziedzinie się specjalizujesz?

Dwie główne dziedziny to iluzja sceniczna i iluzja stolikowa. Te dwie dziedziny jednak dzielą się na bardzo wiele gałęzi, karty, monety, lewitacja, duża iluzja, manipulacje, mentalizm i wiele wiele innych. Staram się nie ograniczać tylko do jednej dziedziny i próbować sił w każdej z nich. Najbardziej jednak ubóstwianą przeze mnie dziedziną są manipulacje tzw. królowa iluzji. Są to efekty, które bazują w głównej mierze na sprawności dłoni iluzjonisty. Ta dziedzina iluzji wymaga bardzo wiele pracy i wysiłku. W swoich występach jednak staram się łączyć różne dziedziny iluzji w spójną całość, aby moi widzowie jak najwięcej mogli doświadczyć podczas pokazu.

TS:  Ile czasu potrzeba, żeby dobrze opanować powiedzmy średniej trudności sztuczkę?

Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, gdyż każdy efekt rządzi się innymi prawami, a także każdy iluzjonista jest inny. Zależy to też od tego, ile godzin dziennie poświęcamy na trening. Wyćwiczenie perfekcyjnie niektórych efektów czasami może trwać trzy miesiące, a czasami ponad rok. Gdy zaczynałem swoją przygodę z iluzją trenowałem dziennie od 6 do 10 godzin, starałem i nadal się staram ćwiczyć, gdzie tylko mogę. Zawsze mam ze sobą karty, monetę czy piłkę i w każdej wolnej chwili trenuje nawet przed odbiciem w mikrofalówce, gdy wyparzam buteleczki córki.

TS: Jaki jest Twój najtrudniejszy numer i czy masz stały repertuar czy też wprowadzasz nowe sztuczki co jakiś czas?

Zależy co rozumiemy pod hasłem ,,najtrudniejszy”. Każdy efekt wymaga włożenia mnóstwa pracy, gry aktorskiej i pasji do tego, co się robi. Myślę jednak, że jednym z najtrudniejszych numerów które teraz wykonuje, jest rutyna z pojawieniem się 24 parasoli na scenie. Mam swój stały repertuar, który staram się nieustannie wzbogacać o nowe efekty, czy też dopracowywać detale już istniejących. Nieustannie się rozwijam i uczę się nowych rzeczy, na nowo rozpalam w sobie taką pasję, którą miałem w wieku 9 lat. Dążę do tego, by ten żar pasji w moim sercu nigdy nie przygasł.

TS: Przed jaką publicznością lubisz najbardziej występować, bo wiem, że „czarujesz” zarówno dorosłych, jak i dzieci.

Uwielbiam występować wszędzie, gdzie tylko ludzie chcą zobaczyć odrobinę magii. Dzieci to nasza największa radość w życiu, ale i jednocześnie najtrudniejsi widzowie, jednakże wiem, że dobrze przygotowany występ sprawia dzieciom ogromną radość, a ich reakcje są nie do opisania. Dzieci się śmieją, radują, chętnie biorą udział w pokazie. Uwielbiam też udzielać się charytatywnie i oczarowywać dzieci z hospicjów i domów dziecka. Największą dla mnie nagrodą jest ich uśmiech, bo to on utwierdza mnie w tym, że udało mi się wprowadzić w ich życie trochę słońca, a w ich serca wlać odrobinę szczęścia. Występy dla dorosłych również są niesamowitym przeżyciem, czasami w oczach swoich widzów dostrzegam lekki błysk, który mówi mi o tym, że na czas występu zapomnieli o wszystkim dookoła i razem ze mną przenieśli się w świat magii. Iluzja pozwala im się odprężyć, zapomnieć o problemach codziennego dnia, a także świetnie się bawić.

TS: Czy zdarzają się Ci czasem wpadki podczas występu? Jak skomentowałbyś występ iluzjonisty pana Ząbka i jego „błąd w sztuce” podczas numery z gwoździem?

Wydaje mi się, że nie ma iluzjonisty , który nie ma wpadek. Staramy się jednak przewidywać, jakie wpadki mogą się zdarzyć i mieć przygotowany plan działania, aby wpadka wyglądała tak, jak zaplanowane działanie, jednakże nie zawsze wszystko uda się przewidzieć. Pana Ząbka znam osobiście, bywa tu u nas w Smolcu i wiem, że na co dzień jest świetnym iluzjonistą i posiada duży bagaż doświadczenia artystycznego. Nie chcę dywagować o tym, co zawiodło, ponieważ musiałbym zdradzić sekret sztuczki. Osobiście unikam takich numerów w swoim repertuarze, gdyż takie efekty nie podchodzą pod mój styl.

TS:. Ile występów dajesz w ciągu roku? Dostosowujesz sztuczki na życzenie klientów? Organizowane są jakieś zawody dla iluzjonistów, gdzie można sprawdzić się i porównać z innymi?

Ciężko zliczyć ilość występów, jest ich bardzo dużo, gdyż występuje na wszelkiej maści imprezach w całej Polsce – od urodzin dzieci, po duże eventy i wesela. Teraz zaczęły się nawet pojawiać propozycje występów za granicą, np. w Norwegii, Austrii i w Niemczech.
Do każdego klienta staram się podejść indywidualnie, dowiedzieć się na czym mu najbardziej zależy i dać to jemu oraz jego gościom podczas mojego pokazu. Wykonuję również tzw. ,,specjalne realizacje”, czyli promuję produkt lub daną firmę za pomocą iluzji.
Obecnie na stałe współpracuję z pewną siecią kin oraz z firmą produkującą zdrowy „energetyk”, dla której przygotowuję efekty związane tylko z ich produktem. Ponadto współpracuję z Gminnymi Ośrodkami Kultury i Sportu w całej Polsce. Istnieją przeglądy konkursowe dla iluzjonistów, w których można spróbować swoich sił. Na różnych przeglądach konkursowych zdobyłem wiele cennych nagród i tytułów. Zaczynam powoli przygotowywać program sceniczny, przy budowie którego pomagali mi światowej sławy iluzjoniści zza granicy i to właśnie z nim chciałbym wystartować w przeglądach konkursowych w Polsce i za granicą.

TS: Jesteś młodym człowiekiem, czy z iluzją wiążesz swoją przyszłość, czy to bardziej pasja na teraz, a później będziesz chciał się zająć czymś innym?

Jestem pewien, że iluzja będzie ze mną całe życie tym bardziej, że moja córeczka na swój roczek wybrała różdżkę, więc może zostanę jej pierwszym nauczycielem 🙂 Chciałbym występować dla ludzi dopóki tylko będę mógł. Na pewno iluzja nie będzie jedyną dziedziną, którą zamierzam zajmować się w życiu. Oprócz iluzji powoli zaczynam działać w branży ubezpieczeniowej, która jest kolejnym naszym rodzinnym biznesem. Mam kilka zamierzonych celów, które chciałbym

Na koniec chciałbym szczególnie podziękować:

Żonie i córce za to, że wspierają mnie we wszystkim każdego dnia, że zawsze mogę na nie liczyć i wypełniają moje serce miłością oraz szczęściem. Moim dziadkom, którzy pomimo sędziwego wieku zaopiekowali się mną i prowadzili mnie przez życie dokąd tylko mogli. Moim teściom, bez których nie mieszkałbym teraz w Smolcu, za okazaną sympatię i ogromną pomoc w życiu codziennym. Wszystkim iluzjonistom i przyjaciołom,, którzy każdego dnia we mnie wierzą, zawsze służą dobrą radą, pomocą i wsparciem.

TS: Dziękujemy za rozmowę i życzymy jeszcze wielu sukcesów na scenie i poza nią.

smolec24.pl/rozmowa-miesiaca-damian-kosc-w-rozmowie-o-iluzji